Wina z Gruzji
Gruzja jest kolebką światowego winiarstwa. To na jej terenie zidentyfikowano pierwsze ślady świadomej produkcji wina. Ok. osiem tysięcy lat wstecz na terenach zajmowanych przez dzisiejszą Gruzję i Armenię dawni mieszkańcy Kaukazu produkowali świadomie wino. Do dziś stanowi ono tu ważny, pierwotny i od czasów starożytnych niemal identycznie pielęgnowany element tradycji. Świadczy o tym nadal stosowana starozytna metoda wyrabiania win w kwewri czy niezliczone miejscowe odmiany winorośli.
Kachetia jest dla Gruzji niczym Piemont dla Italii, Bordeaux dla Francji czy Barossa dla Australii. Powstaje tam dwie trzecie wszystkich gruzińskich win. Znajdziemy tam 14 z 18 gruzińskich apelacji.
Ale Kachetia – podobnie jak i cała Gruzja – to przede wszystkim czerwone saperavi. Wino, które olśniło naszych rodaków (i nie tylko ich) głęboką owocowością i potężnym ekstraktem. Kolebką tej odmiany jest wioska Khashmi, leżąca zaledwie kilka kilometrów od stolicy kraju. Powstające tam Saperavi nosi dumne przezwisko „krew olbrzymów”. Ale dzisiaj w poszukiwaniu najbardziej klasycznego wydania „czerwonego Gruzina” wielu znawców wskazuje na apelację mukuzani. Tu, na prawym brzegu rzeki Alazani, powstają saperavi ciemne jak noc, przez trzy długie lata starzone w dębie, pachnące dojrzałymi owocami leśnymi z odrobiną aromatu liścia bobkowego. Także napareuli i kindzmarauli, dwie apelacje rozlokowane u południowego podnóża Wielkiego Kaukazu, uznaje się za poniekąd wzorcowe dla gruzińskiego saperavi, choć zachowało tu nieco inny styl – więcej w nim czerwonych owoców, mniej cielesności, więcej lekkości i radości.
Apelacja tsinandali to – rzecz jasna – królestwo białej Gruzji. Nieprzypadkowo po reformie z roku 1950, w której nazwy apelacji zastąpiono numerami, tsinandali otrzymało numer pierwszy. Od 1886 roku powstają tu niezwykle żywe, pachnące brzoskwiniami i morelami, nieco ziemiste wina o fantastycznej, często kruchej kwasowości. Klasycznym winem z tej apelacji jest blend rkatsiteli (85%) i mtsvane (15%).
Oprac. Witosław Stępień